Jak się przygotować na biwak zimowy w górach - poradnik cz. 1

Biwakowanie w chłodne pory roku - jak zacząć? Nasz ambasador Tadeusz Kubicki - mountainsgram - przygotował dla Was specjalny poradnik.
Biwakowanie jest czynnością, tudzież sposobem spędzania wolnego czasu, który kojarzy się raczej z okresem wakacji, kiedy to pakujemy plecak i ruszamy w plener. Nad jezioro, rzekę czy do lasu. Z nadejściem pierwszych chłodnych nocy odkładamy śpiwór i namiot na półkę i czekamy 8-9 miesięcy na kolejne letnie noce. Dla wielu jednak okres spania “pod chmurką” trwa okrągły rok. Oczywiście sformułowanie “pod chmurką” jest tu użyte w formie przenośni, gdyż - jak uczy doświadczenie - zawsze warto mieć coś nad głową. Ale do rzeczy.
Ja zaliczam się do osób, które w terenie nocują w każdą porę roku. Ale nie zawsze tak było. Kiedyś biwakowałem tylko latem. Wiązało się to z moim brakiem doświadczenia, niedoborami sprzętowymi oraz brakiem odpowiedniego towarzystwa. Ten ostatni czynnik jest dość ważny, jednak o tym nieco później. Od czego należy zacząć późnojesienno-zimowe obozowanie? Na pewno nie od skoku na głęboką wodę. Ja zanim zacząłem regularnie praktykować spanie w lesie zimą, po trochę przesuwałem swoją granicę.
Na początku rozciągnąłem okres biwakowania na maj i wrzesień. Poznawałem sprzęt, sprawdzałem w jakich temperaturach zaczynam odczuwać chłód, szukałem tańszych alternatyw dla bardzo drogiego “szpeju” i z czasem wypracowałem sobie swój własny zestaw obozowy. Wiedziałem, co jest mi potrzebne, czego zabierać nie muszę, a co może przydać się w awaryjnych sytuacjach.
Z czasem przyszedł moment na pierwsze zimowe biwaczki. Właściwie to jeszcze jesienne (andrzejkowo), ale w górach (Masyw Śnieżnika) - bo tam właśnie spałem - śnieg już leżał, a mróz chwytał dość mocno. Ważne było wtedy dla mnie, aby miejsce biwaku było na tyle nieodległe od mojego samochodu, abym w razie czego mógł się szybko wycofać i wrócić na parking. Na szczęście nic takiego nie miało miejsca i wszystko przebiegało zgodnie z planem. Miałem ze sobą wszystko, co niezbędne i praktycznie nie zabrałem zbędnego balastu. Co zatem miałem?
Wbrew pozorom spanie w zimowych warunkach nie wymaga od nas dużych inwestycji. Spałem w dwuosobowym namiocie typu igloo - i tu ważna uwaga - tego typu konstrukcje są dość wysokie (zwłaszcza jeśli to segment budżetowy) i dość łatwo poddają się działaniu wiatru. Warto zatem wybrać miejsce na obóz, które będzie względnie osłonięte od wiatru.
Należy również dokładnie się rozejrzeć i sprawdzić, czy w pobliżu nie ma stojących suchych drzew i zwisających gałęzi, które mogłyby przy silniejszych podmuchach spaść na nasz namiot. Dno namiotu wyścieliłem kocem piknikowym. Takim, który z góry pokryty jest tkaniną, a od dołu warstwą pianki. Jest to dość dobra izolacja od gruntu, ale nie wystarczająca. Potrzebna jest jeszcze karimata lub mata samopompująca.
Z własnego doświadczenia nie polecam dmuchanego materaca - ma on dużo niższe właściwości termoizolacyjne, niż dwa wymienione wcześniej rozwiązania. Ale może jest jakiś kosmiczny materac, o którym nie wiem i dobrze chroni od zimnego gruntu. Ja natomiast używam maty samopompującej. I tutaj warto zwrócić uwagę na pewien współczynnik, który nazywa się R-Value.
Nie będę zagłębiał się w szczegóły, ale do zimowego obozowania zaleca się maty z wartością tego współczynnika na poziomie 4 lub więcej. W matach, które cechują się współczynnikiem niższym od 4, możemy odczuwać zimno od podłoża.
Ostatnią rzeczą z mojego przenośnego domu był śpiwór. I tutaj również nie inwestowałem dużo. Używam śpiworu z wypełnieniem syntetycznym, który daje mężczyżnie temperaturę komfortu spania w zakresie od -9 do -17 stopni celsjusza. Temperatura graniczna, to -37 stopni, ale nigdy się nią nie sugerujcie. Jest to wartość, która pozwala nam przetrwać noc, z naciskiem na słowo PRZETRWAĆ.
Nie wolno nam wtedy zasnąć. W każdym razie śpiwór - podobnie jak i namiot - kosztowały mnie po około 400 zł. Śmiem wątpić jednak, że w moim śpiworze będzie mi się dobrze spało przy - 17 stopniach, ale przy -10 było całkiem dobrze.
Pamiętajmy jednak, że śpiwór ma specyficzną budowę i konkretne zasady działania. Nie powinniśmy zatem ubierać do śpiwora zbyt wielu ubrań. Ja na przykład nawet przy ujemnych temperaturach sypiam jedynie w bieliźnie termoaktywnej. Śpiwór nie nagrzewa się sam z siebie. Ogrzewamy go naszym ciałem i jeśli odetniemy źródło ciepła zakładając na siebie dodatkowe warstwy ubrań, ocieplina nie będzie miała możliwości działać poprawnie, a nam zwyczajnie będzie zimno. Również rozmiar śpiwora ma znaczenie. Za duży będzie powodował powstawanie dużych przestrzeni wewnątrz, które będą się dłużej nagrzewały i szybciej stygły. Za mały nie pozwoli nam na wytworzenie ciepłej poduszki powietrznej i przy każdym ruchu będziemy “wyciskali” z naszego śpiwora ciepłe powietrze poprzez otwór w okolicach twarzy.
Ciąg dalszy poradnika już za tydzień, a tymczasem zapraszamy na: